Czy naprawdę musi to tyle trwać i tyle kosztować?

Na pierwszy rzut oka może się wydawać: „Dlaczego ich projekt trwa pół roku, skoro inni mówią o dwóch miesiącach? I dlaczego kosztuje więcej?”. Odpowiedź jest prosta – bo to nie są tylko ładne obrazki. To pełne przygotowanie inwestycji do realizacji, z setkami decyzji, które rozwiązuje się zanim powstanie pierwszy kurz na budowie.

we.make
calender-image
September 3, 2025
clock-image
3 minuty
Blog Hero  Image

Kiedy ktoś porównuje różne oferty projektantów, często pyta: „Dlaczego u was projekt trwa 6–7 miesięcy, a inni robią to w dwa? I dlaczego kosztuje więcej?”.

Żeby odpowiedzieć, trzeba zrozumieć, czym różni się projekt koncepcyjny od projektu przygotowanego do realizacji.
– Projekt koncepcyjny to wizualizacje i ogólne pomysły – atrakcyjne wizualnie, ale bez gwarancji, że ktoś to później zbuduje tak samo.
– Projekt do realizacji to nie tylko pomysł. To setki godzin pracy nad detalami, kosztami, technologią i wykonawcami, dzięki którym można naprawdę wejść na budowę i zacząć działać.

Blog Image

Efekt motyla w projektowaniu wnętrz.

Na etapie koncepcji wiele rzeczy wygląda prosto: dobieramy kolory, materiały, ustawiamy meble. Ale każdy, kto miał styczność z budową, wie, że małe rzeczy potrafią wywrócić cały plan.

– Wybór jednego modelu kabiny prysznicowej decyduje o tym, jak prowadzone są ściany i instalacje.
– Kilka centymetrów w zabudowie meblowej zmienia układ gniazdek i przebieg instalacji elektrycznej.
– Decyzja o grubości podłogi wpływa na wysokość drzwi, a ta z kolei na całą stolarkę w domu.

To właśnie dlatego projekt trwa długo. Bo sprawdzamy każdy z tych detali – i wiemy, że jeśli coś pominąć, konsekwencje odczuwa się dopiero na budowie, kiedy zmiana kosztuje tysiące złotych i tygodnie opóźnienia.

Największe problemy na budowie wynikają nie z wyboru koloru kuchni, ale z rzeczy, których klient na początku nawet nie bierze pod uwagę.

Oferty zamiast katalogów.

Drugi powód, dla którego nasz proces trwa dłużej, to sposób, w jaki przygotowujemy budżet.

Wiele pracowni kończy projekt na poziomie „lista materiałów + numery katalogowe”. Problem w tym, że katalogi nie budują domów. Rzeczywistość to:
– dostępności zmieniające się z tygodnia na tydzień,
– różne ceny u różnych dostawców,
– jakość, która nie zawsze idzie w parze z opisem producenta.

Dlatego w we.make nie zatrzymujemy się na katalogach. Zbieramy realne oferty od konkretnych firm, które są gotowe wykonać dany element w ustalonej jakości i cenie.
Co więcej – porównujemy je z kontr-ofertami, analizujemy terminy, sprawdzamy spójność z resztą projektu. To ogrom pracy, której nie widać na wizualizacji, ale która decyduje o tym, czy inwestycja pójdzie gładko.

Blog Image

Budżet jako układanka, nie tabela.

Dzięki temu klient nie dostaje wydruku z numerami katalogowymi, tylko żywy budżet, który można układać i optymalizować.

– Porównujemy różne warianty, żeby znaleźć najlepszy stosunek ceny do jakości.
– Szukamy materiałów, które są dostępne w terminie, zamiast tych, które utkną na trzy miesiące w transporcie.
– Dopasowujemy rozwiązania tak, żeby całość była spójna – estetycznie, technicznie i finansowo.

To wszystko wymaga czasu. Ale efekt jest taki, że w momencie zakończenia projektu inwestor ma nie tylko wizję, ale konkretną drogę do jej realizacji – wraz z wykonawcami i budżetem, który można naprawdę wdrożyć.